poniedziałek, 6 grudnia 2010

Tricky LA, Tricky WWA, Tricky KRK...

Warsztaty, warsztaty, warsztaty... chwilę już nie pisałem żadnych relacji ani zapowiedzi ciekawych wydarzeń. A ostatnie dwa weekendy spędziłem przecież na warsztatach i to nie byle jakich:

FNF Tricky LA
FNF Tricky LA 2010
W zeszłym tygodniu usilnie zastanawiałem się jakby tu uchwycić dwie sroki za ogon jeden i nawet jako tako udało mi się tego dokonać. Zależało mi bardzo, żeby wybrać się na Tricky LA do Warszawy i poczuć przedsmak FNF Winter Dance Intensive, tudzież sięgnąć wspomnieniami do FNF Summer Dance Intensive, jak kto woli. Zależało mi też na warsztatach z Marcinem Krajewskim w Krakowie, tancerzem popularnym z roli Mirona w serialu Tancerze, choć o niebo ważniejszym osiągnięciem w jego karierze była zapewne rola Pierwszego Solisty Teatru Opery Narodowej w Warszawie i Pierwszego Solisty Opery Narodowej w Mexico City i Baletu w Monterrey. Chciałem być na tych warsztatach także po to, aby podszkolić nieco swój warsztat, ale chyba bardziej po to aby zobaczyć na żywo jego umiejętności. Ale po kolei...

Tricky LA:


Sohey Sugihara
Hey, hey Sohey!
Na organizowanych już kolejny raz dwudniowych zimowych warsztatach FNF tym razem zaproszeni zostali Tony Czar i Sohey Sugihara. Tonego miałem już szansę spotkać na Summerze, Soheya znałem jedynie z Youtube, i z jego charakterystycznego sposobu wywijania blond brzywą. Tony jak zwykle pozytywny, profesjonalny, innowacyjny i dający masę cennych uwag nawet podczas jednych ledwie zajęć, jakie miałem okazję u niego odbyć. To co osobiście uznałem za najważniejsze to rozróżnianie energii w choreografii i dopasowanie jej do charakteru muzyki, do której się tańczy. Nie można całej piosenki przetańczyć na takiej samej mocy bo widz w pewnym momencie będzie miał przesyt. Należy dawkować napięcie, zmieniać energię, tempo, siłę uderzeń itp. Tak jak z filmami, komedie nie są przez całe 90 minut śmieszne, a horrory nie szargają nerwów widza bez przerwy przez cały seans. Wiem, to jest oczywiste i brzmi jak banał jak się o tym słucha, ale wbrew pozorom, nie jest już tak oczywiste kiedy tańczy się samemu.
A jak u Sohey'a? U niego też miałem możliwość skorzystania z jednej ledwie lekcji, żeby nie spóźnić się na pociąg powrotny do Krakowa. Młody Amerykanin urodzony na Hokkaido zrobił na wszystkich ogromnie pozytywne wrażenie, już samą swą osobowością. Chłopak emanował bez przerwy niesamowicie pozytywną energią, wyglądając przy tym jak postać wyjęta z mangowej kreskówki. Brakowało mi jedynie tego, żeby co jakiś czas do słów, które wypowiadał wtrącił jakieś 'Yatta, Yatta!'. Plusem jego zajęć było na pewno to, że zaoferował nam coś zupełnie nowego (przynajmniej dla mnie). Układ w klimacie, w którym rzadko mam okazję tańczyć. Kroki i charakter ruchu był mi dość obcy przez co wydaje mi się, że i z tych zajęć udało mi się wynieść coś nowego.
A po Soheyu pędęm na Dworzec Centralny. W 30 minut udało mi się dostać na peron i 'wsiąść do pociągu, (nie) byle jakiego', bo całkiem komfortowego i z pełni zaplanowaną destynacją.

Dnia następnego przyszedł czas na zajęcia z Marcinem Krajewskim.


Warsztaty z Marcinem Krajewskim


Baletnik Marcin Krajewski
Z cyklu 'przełamywanie stereotypów' - współczesny solista baletowy -  Marcin Krajewski.
To już totalnie inna bajka, inny klimat, inni ludzie. Z hiphopu, z LA Style'u trzeba było przerzucić się na klasykę i to w czystej formie. Pierwsze pół godziny ćwiczeń przy drążku, które tylko ćwiczeniami przy drążku się nazywały, bo w sali zabrakło niestety tego podstawowego narzędzia kaźni wszystkich baletnic. Trzeba było więc poradzić sobie z wykorzystaniem ścian i parapetów. Później ćwiczenia na środku, szukanie pionu, piruety, fouette (sic!). To ostatnie było już mocno na wyrost, bo większość grupy nie była w stanie zakręcić jednego czystego piruetu. Szkoda, że nie wprowadzono poziomów zaawansowania, bo jedna jedyna baletnica, która była na tych zajęciach mogła poczuć się trochę niewytańczona, natomiast ludzie, którzy z tańcem mieli do czynienia tyle ile wynieśli z serialu na TVP2, po powrocie do domu mogli wpaść w stan niekontrolowanego walenia głową o ścianę. Ja chyba uplasowałbym się gdzieś pośrodku. Ale tak jak wspominałem, szedłem na te warsztaty, żeby obejrzeć na żywo jak wyglądają skoki do sufitu i jak kręci się po 10 piruetów i było mi to dane. Tak, wiem, jeśli chcę zobaczyć taniec, powinienem iść na spektakl, nie na warsztaty. Spoko, jeśli tylko w Krakowie będzie możliwość zobaczenia takich tancerzy na scenie częściej, pierwszy ustawiał się będę w kolejce do kasy. Ale jeśli póki co przyjeżdżają głównie na warsztaty to warsztaty takie wykorzystuję również w charakterze widza:)


I tak oto wyglądał zeszły warsztatowy weekend. Ten z kolei spędziłem pod znakiem Polskiego Teatru Tańca i spektaklu Ohada Naharina pt. Minus 2 oraz warsztatów z Poppingu, które poprowadził Bienio wielokrotny laureat i uczestnik zawodów streetdance'owych. Czyli jak zwykle bardzo różnorodne, ale bardzo taneczne klimaty:) W tym tygodniu postaram się napisać parę słów na temat tego spektaklu bo zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie i zaskoczył kilkoma niespodziewanymi pomysłami.

Na sam koniec wklejam jeszcze po filmiku z każdym ze wspomnianych wyżej tancerzy, żebyście mogli zobaczyć ich w akcji.

Tony Czar - Rabbit Heart



Kyle Hanagami & Sohey Sugihara - Operate



Marcin Krajewski - Les Bourgeois

2 komentarze:

  1. Muszę sprostować-Sohey nie jest Amerykaninem, mieszka tam zaledwie od bodaj 2-3 lat.

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda:) Dzięki za czujność!

    OdpowiedzUsuń

Newer Posts Older Posts