czwartek, 14 października 2010

W poszukiwaniu szczęścia czyli od pasji, przez pa$$$ję do szewskiej pasji.

Skok do wody
Odnalezienie pasji w życiu nie jest rzeczą łatwą. Oj nie. Bardzo wiele osób - w tym przez wiele lat również ja sam - boryka się nie do końca wiedząc co robić z czasem, który ma się do dyspozycji kiedy akurat nie trzeba iść do szkoły, do pracy, posprzątać w domu czy zrobić zakupów. Oczywiście im człowiek starszy tym czasu wolnego jest mniej, a w momencie kiedy pojawia się rodzina, praca i konieczność utrzymania jednego i drugiego, problem wolnego czasu rozwiązuje się sam. Wróćmy jednak do szczęśliwego okresu życia, w którym rozterki sprowadzają się jeszcze do tego czy iść na imprezę, na shoping (względnie window shoping), na boisko czy też posiedzieć przed komputerem śledząc aktywność znajomych na fejsbuku. Są ludzie, którym powyższe 'rozrywki' w pełni wystarczają i którym do szczęścia nic więcej nie trzeba. Opisuję, akceptuję, nie oceniam. Są też tacy, którym rodzice (najczęściej albo Ci zamożni, albo Ci, którzy w swoich pociechach widzą szansę na zrealizowanie własnych nie spełnionych marzeń i ambicji) w pełni planują wolny czas wszelkiego rodzaju kursami językowymi, lekcjami tenisa, jazdy konno lub nauką gry na pianinie. Taka forma, bądź co bądź przymusowych zajęć często, w zależności od charakteru potomka, może się spotkać w większym lub mniejszym oporem. Jednak moim zdaniem jest wariantem bardziej pozytywnym niż opcja pierwsza. Jako, że piszę do magazynu o tematyce tanecznej sięgnę po przykład z półki z napisem 'Showbiz' i wspomnę o takich postaciach jak Michael Jackson i Beyonce Knowles, którzy to gdzie zaszli zawdzięczają wytrwałości, surowości i determinacji swoich rodziców. Nie chcę się broń Boże wdawać w polemikę nad metodami wychowawczymi ojca Jacksona. Nie jestem Super Nianią i nie będę oceniał w skali od 1 do 10 jak bardzo spartańskie wychowanie zapełnił Michaelowi jego ojciec. Oceniam tylko suche fakty. Wersja trzecia, najbardziej 'przyjazna środowisku' to wersja, w której młody szczęśliwiec sam znajduje w swoim życiu pasję, którą chcę realizować i co do której jest przekonany, że 'to jest właśnie to'. Piszę 'szczęśliwiec' bo tak jak wspomniałem -w pierwszym zdaniu nie wielu się to udaję. Część rezygnuje, za część - wyboru dokonuje życie, a jeszcze inni przez lata błąkają się od kursu fotograficznego, przez ścianki do wspinaczki i sale do squasha aż po warsztaty teatralne i zajęcia malarskie. Szczęśliwiec to ten, który odnajdzie pasję i życie pozwala mu na jej realizowanie. OK, ale czy może być coś ponad to? Wg mnie może, dlatego bez konsultacji z Janem Miodkiem stworzyłem dwa neologizmy, które pozwolą mi na wyartykułowanie tego co mam na myśli. Najszczęśliwiec, to taki człowiek, który pasję odnajdzie na tyle wcześnie aby być w stanie osiągać w niej sukcesy (istotne w przypadku dziedzin wymagających kondycji fizycznej – takiej jak sport czy taniec). Przeszczęśliwiec to z kolei osoba, która odnajdzie pasję, osiąga w niej sukcesy i spełnienie, i na koniec jest w stanie wykonując ją zarabiać na życie i to najlepiej nie na chleb z solą, tylko dom z ogródkiem.

The Athletes
Rozmawiałem ostatnio z pewną dziewczyną, a ponieważ była to rozmowa towarzysząca pierwszemu etapowi znajomości dlatego pytania kwestionariuszowe w stylu 'czym się zajmujesz', 'co robisz, kiedy nie pracujesz' chcąc nie chcąc padały dość często. Kiedy doszliśmy do tematu pasji, zauważyłem, że nasze zdanie w tej kwestii jest dość rozbieżne – ona twierdziła, że pasja nie może być zawodem wykonywanym, ponieważ zarabianie na pasji automatycznie ją zabija. Ja – wręcz przeciwnie – nie ma większego szczęścia niż zarabianie na tym co się kocha. Przyznam, że teoria z zabijaniem pasji przelewami bankowymi i zmaganiami dnia codziennego jest bardzo pesymistyczna i nie chcę się z nią zgodzić. Znaczyłoby to, że albo musimy wykonywać nudny, żmudny i dochodowy zawód, ślęcząc 8h przed ekranem komputera, marząc o tym aby po przyjściu do domu wygospodarować godzinkę na pasję pomiędzy pozostałymi obowiązkami domowo – rodzinnymi. Albo musimy patrzeć jak coś co kiedyś kochaliśmy zamienia się w przekleństwo oraz kolejny przykry obowiązek. Hmmmm, zupełnie nie zgadzam, a dokładniej nie chcę zgodzić się z tą teorią. Wystarczy spojrzeć na ludzi którzy osiągają sukces (nie tylko w showbiznesie – choć tam najłatwiej) i którzy z przekonaniem i wiarygodnością wypowiadają zdania w stylu 'moje życie jest wspaniałe' , 'kocham to co robię', 'jestem szczęściarzem'.

Medale wręczone
Zastanawiałem się jak zakończyć ten artykuł (napisałem go już dwa miesiące temu pozostawiając bez zakończenia) i doszedłem do wniosku, że w takim stanie jednak go pozostawię. Nie wiem bowiem, kto ma tutaj 'rację'. Czy pasja musi pozostać na zawsze w przegródce z napisem 'czas wolny'? Czy pasja nie może stać się metodą na utrzymanie? Czy samorealizacja to pełnia szczęścia? Mam swoją własną odpowiedź na to pytanie i mam odpowiedź jaki element trzeba dodać jeszcze do tej układanki aby była kompletna. Ale to mój własny przepis. A czy ty wiesz jaka jest twoja recepta?



Artykuł pierwotnie ukazał się we wrześniowym numerze pisma Trendy Magazyn.
sikorson

PS:

Fotografie, którymi okraszony został artykuł pochodzą z rodzinnego albumu i przedstawiają mojego tatę w okresie świetności podczas zmagań i triumfów w karierze pływackiej. Pomyślałem, że idealnie pasują do tematu pasji i samorealizacji, a przy okazji z dumą mogę pochwalić się jego osiągnięciami. Więcej zdjęć z albumu znajdziecie poniżej.
Champion

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Newer Posts Older Posts