sobota, 2 października 2010

StreetDance 3D: brytyjska odpowiedź na Step Up

Żeby być w zgodzie ze słowami wypowiedzianymi przy recenzji filmu Step Up 3D ta recenzja powinna rozpoczynać się identyczną formułką jak tamże. Formułką mówiącą o tym, że film ten normalnym nie jest i według normalnych kryteriów oceniać się go nie powinno. Nie dla normalnych odbiorców został bowiem nakręcony, tylko dla pasjonatów tańca. Tańca w wydaniu You Can Dance i kanału MTV, bardziej niż w wydaniu XIII Wiosny Baletowej i kanału Mezzo. Chociaż może w kilku procentach również i dla nich...

Napisawszy te słowa
Grupa Diversity
Diversity: zwycięzcy Britain's Got Talent w filmie grają samych siebie  
i spełniwszy tym samym warunek konieczny oceny dens filmu, przechodzę do dalszej rozprawki na temat StreetDance'u. I tak sobie myślę... kurcze, czy ten film nie poradziłby sobie przypadkiem BEZ takiego wstępu? O ile Step Up potrzebował handicapu, ponieważ zwykły odbiorca mógłby mieć ataki nudności na widok trójwymiarowych bąbelków na poddaszu lub chwilę konsternacji w momencie zobaczenia strojów 'laserowych' tancerzy w ostatniej scenie, o tyle StreetDance 3D wydaje mi się być całkiem przyzwoitym filmem nawet dla nie tańcomaniaków. Okej, nie mówię, że film stanie na półce obok DVD z kolekcją Woody'ego Allena i filmami braci Coen, ale nie powinien też wywoływać żądania zwrotu pieniędzy za bilet i żalu, że nie poszło się w tym czasie gdzie indziej. Film był porządny. Trzymał się kupy, miał w miarę dopracowaną fabułę, akcję i wyraźnych bohaterów. Ba! Występowały w nim nawet osoby, które naprawdę potrafiły grać co w przypadku takich produkcji jest raczej rzadkością! Świetna Charlotte Rampling grająca Helenę, dyrektorkę szkoły tanecznej Royal Dance School. Osoba idealnie wyniosła, dystyngowana i powściągliwa jak przystało na dyrektorkę szkoły artystycznej (dyrektorka szkoły w serialu Tancerze również nosi na imię Helena – co za zbieg okoliczności:)) Oprócz niej, epizodyczna rola nauczycielki od klasyki - Madame Fleuire, prześmieszna, przerysowana do granic możliwości postać tradycyjnej nauczycielki tańca baletowego nie akceptująca żadnych odstępstw i żadnych zmian w tańcu. A główni bohaterowie? Jak to zwykle bywa w takich filmach. Wybitni tancerze, mocno średni aktorzy. Chociaż i tak, ich gra aktorska wydawała mi się mniej plastikowa niż Barbie i Kena ze Step Up 3D. Może dlatego, że Streetdance 3D jest brytyjski, a przez to bardziej bliski, bo europejski? A może faktycznie byli lepsi? Sam nie wiem. Wiem, że żaden z bohaterów nie irytował mnie szczególnie swoją grą, a wręcz wzbudzali sympatię (bądź antypatię – zły Jay, zły! Niedobry!). Co jeszcze fajnego w StreetDance 3D? Może w końcu coś o tańcu. Taniec w pełni zadowalający. Na najwyższym poziomie, w intensywnej dawce, atrakcyjnej formie no i – co w tego typu filmach nieczęsto spotykane – w większej różnorodności stylów. Główny nacisk, jak sama nazwa filmu wskazuje położony był na style uliczne. Fajnie zaprezentowany został popping, locking, breakdance, newstyle oraz krump podczas tanecznego wykładu grupy głównej bohaterki Carly, uczącej ulicznej kultury tanecznej studentów akademii baletowej. Ale również nie można było narzekać na dawkę tańca modern. Czarnoskóry tancerz współczesny na długo spowodował, wstrzymanie przyjmowania przeze mnie kolejnych porcji popcornu ponieważ moja opadnięta z wrażenia szczęka długo znajdywała się na podłodze. Koleś był niekwestionowanym bogiem tańca, w którym bezgranicznie zakochała się moja współtowarzyszka, postanawiając stworzyć mu ołtarzyk z zapachowymi świeczuszkami zaraz po powrocie do domu. Fakt, że tancerz ten praktycznie nie wypowiedział przez cały film chyba ani jednego słowa dodatkowo dodawał mu uroku, albo nie psuł idealnego wrażenia, które stworzył swoim tańcem. Dobrze przemyślana rola. Co jeszcze... były kicks'y – jak w Step Up. Był brytyjski Moose – jak w Step Up. Były problemy z miejscem do ćwiczeń – jak w Step Up. Nie było na całe szczęście – jak niestety w Step Up – komputerowych, nierealnych, idiotycznych scen w stylu przeskakiwania na jednej ręce pomiędzy umywalkami i futurystyczną battelką w miejskiej toalecie (sic! nie mogę przeboleć tego fragmentu z filmu amerykańskiego). W StreetDance 3D wszystkie sceny tańca były scenami tańca, nie zaś scenami Sci-Fi. Owszem, były pewne ujęcia, zatrzymania akcji i spowolnienia, ale nie animowano tu tancerzy w komputerowym studio jak zawodników w gierkach na PS3, tylko podkreślało fragmenty warte uwiecznienia.


Suma summarum,
Gabe i Tomas - StreetDance 3D
Gabe i Tomas w trakcie powietrznych ewolucji
filmik jest naprawdę przyjemny i wart obejrzenia. StreetDance 3D na plakatach posiada rekomendację Michała Piróga i po oglądnięciu filmu uwierzyłem, że jest to rekomendacja szczera, a nie marketingowa. Osobiście wystawiam więc również temu filmowi rekomendację Sneakers & Pointes i zachęcam do odwiedzenia kin, póki jeszcze w nich leci:)

Aha, i jeszcze na sam koniec. Jeden z moich ulubionych momentów filmu, to scena w której uliczne koty Carly stają na przeciwko tancerzom baletowym Królewskiej Akademii. Normalnie uliczno – sceniczna battelka przy drążku:)))) Zblazowane miny zdegustowanych baletnic wyglądały mi nader znajomo, a cwaniackie gesty i cmoknięcia hiphopowców w full capach również jestem w stanie łatwo odnieść do rzeczywistości:D W rodzimej wersji wyobrażam sobie w tej scenie najlepszą krakowską grupę hiphopową Yummy Crew pod wodzą Pauliny Kędzior, a na przeciw nich tancerki szkolone pod surowym okiem Wacława Niedźwiedzia:) Cóż to byłby za pojedynek... może w StreetDance 3D 2: Pole(s) Dancing :D

...a poniżej fragment filmu z opisywanym powyżej pojedynkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Newer Posts Older Posts