Czyli, płytka autorstwa Buddha Stretcha opisująca esenscję ulicznych stylów tanecznych w końcu dotarła z za ocenu, po upływie dłuższego czasu, pod koniec ciągnącego się wręcz w nieskończoność. Nieskończoność, to mniej więcej okres czasu który spędziłem dziś na poczcie ustawiając się w kolejce do Panienek z Okienka. Bloczek, który wylosowałem plasował mnie bowiem na 41 pozycji startowej. Czas oczekiwania pozwolił mi więc na zakończenie lektury ostatniej powieści Deana Koontza oraz odświeżenie wielu zapomnianych przekleństw wypowiadanych pod nosem. Kiedy w końcu płytka trafiła w moje ręce, czas spędzony w kolejce przypłacając ponad godzinnym spóźnieniem na próbę (sorry Natasza) pomyślałem, że lepiej aby powiedzenie o książce i okładce nie sprawdziło się w tym konkretnym przypadku. Jeśli bowiem miałbym oceniać płytę Street Styles po jej wyglądzie i wykonaniu ocena byłaby co najwyżej mierna. Okładka wydrukowana na papierze ksero, wierzchnia strona płyty wytłoczona na słabej jakości drukarce do DVD. Ojojoj, widać, że albo prekursorzy hiphopu nie zarobili jakichś wielkich kokosów na postawieniu kamieni węgielnych gatunku, albo budżet na produkcję materiałów promocyjnych wolą przeznaczyć na benzynę do swoich Bentley'ów i Escalade'ów...
Czy zakup okazał się warty oczekiwania zarówno wy jak i ja sam przekonamy się w następnym odcinku. Nie zdążę już bowiem oglądnąć dziś zamówionej płytki w całości, a nie chcę tego robić na pół gwizdka.
Stay tuned and dare for more...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz