Summer Intensive = Tony Czar
Hey, hey Toney… to pierwsze co przychodzi mi do głowy kiedy myślę o FNF Summer Dance Intensive, którego tegoroczna edycja dobiegła już końca. Choć choreografów na letnich warsztatach w Darłówku było co niemiara, zjechali się bowiem najlepsi tancerze zajmujący się szeroko rozumianym hiphopem, czy też LA Syle’m z naszego kraju, ale także z Rosji, Niemiec czyWielkiej Brytanii to i tak najważniejszą jak dla mnie postacią Summera, rok w rok pozostaje Tony Czar. Swietnie tańczyło mi się w tym roku na zajęciach Lee Daniela, niezwykle ciekawy ruch pokazali Jun Quemado i Miguel Antonio, prestiż wydarzenia podwyższał swoim nazwiskiem obecny choreograf Britney Spears – Kevin Maher, a Erica Sobol jak co roku wywoływała wśród tancerzy emocjonalne burze swoimi choreografiami, mimo to i tak najbardziej utkwiły mi w pamięci każde z zajęć Tonego. O Tonym Czarze, szerzej przeczytać możecie w tym numerze w artykule Maćka Cieleckiego, który niczym Lary King przepytał go dokładnie z całego życiorysu. Odsyłam więc kilka stron wcześniej w celu dowiedzenia się o kim mowa. Ja skupię się z kolei na Tonym na Summerze i tym co w tym roku przekazał polskim tancerzom.
They’re doing choreograpy…
Zabierając się do tego artykułu sięgnąłem wpierw do archiwalnych wpisów na moim tanecznym blogu www.sneakersandpointes.blogspot.com, żeby przypomnieć sobie, jakie miałem odczucia po letnich warsztatowych wojażach w 2010. Przypomniałem więc sobie, że zeszłoroczny FNF Summer Intensive zainspirował mnie do napisania artykułu Words of Wisdom: Czyli złote myśli choreografów, który to w dwóch częściach opublikowany został w Trendy Magazynie 11-12/2010. Wskazówki tam zebrane, w dużej mierze spisane były właśnie na bazie słów Tonego, który już w zeszłym roku celnie, acz z sympatią wytykał błędy i niedociągnięcia polskiej sceny tanecznej. Tak też było w tym roku. O ile poprzednio, główny wykład odbył się wśród tancerzy z grup zaawansowanej, kiedy to głównym zarzutem było ‘execution’ czyli wykonanie, ‘wytańczenie’ choreografii na pół gwizdka, o tyle w tym roku tyrada Tonego skierowana była do grupy średnio-zaawansowanej. Nie miało to jednak większego znaczenia, bo słowa były uniwersalne i każdy z uczestników obozu mógł w mniejszym lub większym stopniu odnieść je do siebie. Pierwsze co przyszło mi do głowy po wypowiedzi Tonego to piosenka Danny’ego Kaye’a z musicalu White Christmas z 1954 roku zatytułowana Choreography. OK., OK., piosenkę znam wprawdzie z amerykańskiej edycji So You Think You Can Dance i wykonania Kathryn McCormick i Nathana Trasorasa w piątym sezonie programu, ale wypada przytoczyć pierwotne źródło, nie prawdaż? Tekst piosenki leciał jak niżej:
One and all they're not chancing
What we used to call dancing
They're busy doing choreography
One and all keep us guessing
What the heck they're expressing
Instead of dance it's choreography!
W ustach Tonego słowa te brzmiały nieco mniej melodyjnie: I know Poland for great choreography dancers, I want to come here one day and say I know Poland for great freestyle dancers as well. Innymi słowy o ile w choreografiach radzimy już sobie całkiem nieźle, o tyle w umiejętnościach swobodnej interpretacji muzyki wciąż kulejemy. I fakt, widać to najlepiej na sali kiedy choreograf włącza muzykę, do której przygotowana jest choreografia, a ¾ sali stoi przed lustrami wpatrując się w siebie zmrużonymi oczyma, oczekując na konkretny bit, lub słowo które uwolni je z dziwacznego bezruchu. Polska nie umie freestyle’ować – it’s a fact. Okej, nie twierdzę, że w ogóle nie posiadamy dobrych freestylerów. Uliczne koty, dla których hiphop równa się popping, locking i bboing, potrafią faktycznie ruszać się do wszystkiego i umiejętnie interpretują muzykę street style’owymi ruchami. Jednak takich tancerzy w porównaniu do Francji – europejskiej stolicy tańca ulicznego jest w naszym kraju niestety garstka, a tancerze, których główną domeną jest LA Style, New Age, New Style, czy jak zwał tak zwał, niestety często w tej kwestii zawodzą. Na swoje usprawiedliwienie możemy spojrzeć wstecz i porównać naszą historie i tradycje taneczne, w których moim zdaniem możemy doszukiwać się naszej freestyle’owej abnegacji. Nie da się ukryć, że taniec hiphop, który wywodzi się w klubów i ulic NYC i LA, stworzony przez czarnoskórych mieszkańców USA ma znamiona tańca plemiennego. Od zawsze istotna była w nim rywalizacja (battelki) i chęci pokazania swoich tanecznych umiejętności drugiej osobie. W Stanach hiphop social dance’s od zawsze były uskuteczniane na klubowych parkietach. Ktoś wymyślił jakiś krok, a jeśli przypadł do gustu pozostałym był kopiowany, rozwijany i uskuteczniany w kolejnych klubach USA. Tak było z funk styles, tak jest i teraz. Co roku pojawia się coś nowego co ludzie podchwytują i wykonują samodzielnie. Hitem tego roku jest dougie, w zeszłych latach był jerk itp. Dzięki temu każdy amerykański klubowicz, ma już jakąś bazę, którą może następnie dowolnie modyfikować według potrzeb. A jak w Polsce? Kurcze, nasze tradycyjne tańce – mazur, obrek, czy krakowiak raczej nie nadają się na klubowe parkiety. Od zawsze dominował więc taniec z nóżki na nóżkę, lub po zwiększonej dawce alkoholu coś na kształt tańca świętego Wita. Klubowe inspiracje w kraju nad Wisłą przez lata czerpane nie z klubów USA, lecz z teledysków Macaren’y czy kilku lekcji towarzyskiego wziętych w podstawówce. Taki mix raczej nie mógł przynieść nic dobrego. Z biegiem lat sytuacja na szczęście ulegała zmianie i w klubach można dziś spotkać coraz więcej ludzi, którzy… uwaga, uwaga – rzeczywiście lubią tańczyć i potrafią się ruszać! Kiedyś, przynajmniej z moich obserwacji, było to zjawisko raczej rzadkie.
OK., skleciłem więc piękną wymówkę dla naszego dyletanctwa i pogłaskałem się powyższym akapitem po główce, pora jednak zabrać się do roboty, i poprawić obecny stan rzeczy. Aby umieć się ruszać do muzyki, trzeba zacząć od zwiększenia zakresu swoich ruchów, a aby zwiększyć ich zakres jak i możliwości ciała trzeba wrócić do podstaw hiphopu czyli do izolacji, do groove’u, do bounce’u. Tony nie rzucając słów na wiatr, poprowadził więc lekcję rezygnując z kolejnej wypasionej choreografii, a skupiając się na równoczesnych izolacjach, różnych partii mięśni, na umiejętnym wykonaniu dougie, a na koniec na mini battelce freestyle’owej. Myślę, że nie tylko dla mnie było to sporym zaskoczeniem, że tancerz z Los Angeles, którym często stare koty zarzucają zatracenie ducha hiphopu, koncentruje się własnie na freestyle’u i battelkach. Kurcze, myślę, że nie byłoby złym pomysłem, gdyby zajęcia z ‘foundations’ czyli bazowych hiphopowych ruchów i izolacji weszły na stałe do grafiku zajęć każdego polskiego tancerza LA Style. Można wprawdzie powiedzieć, że każdy z nas może to robić samemu przed lustrem, lub w klubie. Jasne, że tak, ale ilu to robi? Tancerze zajmujący się baletem, przynajmniej połowę swoich treningów spędzają zamiatając podłogę przy drążku wykonując setki battement tendus i czy poszerza w nieskończoność demi plié i grande plié. Czemu więc tancerze hiphopowi nie mogą także zając się ćwiczeniem techniki? Hm… jestem ciekawy jakie będą uwagi Tonego w przyszłym roku i czy weźmiemy sobie do serca jego wskazówki z tego lata. Czy zrobimy postęp i czy pozycja Polskich tancerzy na mapie Europy będzie się dalej umacniać? Przekonamy się za rok.
FNF Summer = Błażej Szychowski
Na koniec muszę dodać jeszcze zdanie na temat Błażeja Szychowskiego, przy którym to właśnie tak naprawdę powinien pojawić się znak równości z Summer Intensive. Bez niego powiem coroczna inwazja choreografów z LA nie miała by miejsca, a scena taneczna w Polsce nie rozwijałaby się w takim tempie, w jakim się rozwija. Jestem pod ogromnym wrażeniem rozwoju każdych kolejnych warsztatów markowanych znakiem FNF. Stawiam perły przeciw orzechom, że w nadchodzącym sezonie usłyszymy jeszcze nie raz o tancerzach z FNF, jak i o samym Błażeju Szychowskim. Monopol na polskiej scenie tańca komercyjnego właśnie zostaje przełamany, a na rynku pojawia się nowy gracz, który ma dużą szansę na dorównanie tanecznemu potentatowi Agustinowi Egurrola.
Słownik:
Danny Kaye (albo David Daniel Kaminsky; 18.01.1913 –3.03.1987) amerykański aktor, tancerz i piosenkarz i komik znany z licznych ról musicalowych.
Dougie – ruch oryginalnie zainspirowany rapperem o ksywce Doug E Fresh, który w jednym z teledysków wykonywał ruch zaczesywania głowy ręką od przodu do tyłu. W ubiegłym roku w klubach w Texasie pojawił się taniec Dallas boogie, który następnie zmodyfikowany został w dougie ponieważ charakterystyczny ruch Doug E Fresha został dodany do tego kroku.
Lary King – jeden z najbardziej znanych amerykańskich dziennikarzy, który w swej karierze przeprowadził ponad 40 tysięcy wywiadów.
Hey, hey Toney… to pierwsze co przychodzi mi do głowy kiedy myślę o FNF Summer Dance Intensive, którego tegoroczna edycja dobiegła już końca. Choć choreografów na letnich warsztatach w Darłówku było co niemiara, zjechali się bowiem najlepsi tancerze zajmujący się szeroko rozumianym hiphopem, czy też LA Syle’m z naszego kraju, ale także z Rosji, Niemiec czyWielkiej Brytanii to i tak najważniejszą jak dla mnie postacią Summera, rok w rok pozostaje Tony Czar. Swietnie tańczyło mi się w tym roku na zajęciach Lee Daniela, niezwykle ciekawy ruch pokazali Jun Quemado i Miguel Antonio, prestiż wydarzenia podwyższał swoim nazwiskiem obecny choreograf Britney Spears – Kevin Maher, a Erica Sobol jak co roku wywoływała wśród tancerzy emocjonalne burze swoimi choreografiami, mimo to i tak najbardziej utkwiły mi w pamięci każde z zajęć Tonego. O Tonym Czarze, szerzej przeczytać możecie w tym numerze w artykule Maćka Cieleckiego, który niczym Lary King przepytał go dokładnie z całego życiorysu. Odsyłam więc kilka stron wcześniej w celu dowiedzenia się o kim mowa. Ja skupię się z kolei na Tonym na Summerze i tym co w tym roku przekazał polskim tancerzom.
They’re doing choreograpy…
Zabierając się do tego artykułu sięgnąłem wpierw do archiwalnych wpisów na moim tanecznym blogu www.sneakersandpointes.blogspot.com, żeby przypomnieć sobie, jakie miałem odczucia po letnich warsztatowych wojażach w 2010. Przypomniałem więc sobie, że zeszłoroczny FNF Summer Intensive zainspirował mnie do napisania artykułu Words of Wisdom: Czyli złote myśli choreografów, który to w dwóch częściach opublikowany został w Trendy Magazynie 11-12/2010. Wskazówki tam zebrane, w dużej mierze spisane były właśnie na bazie słów Tonego, który już w zeszłym roku celnie, acz z sympatią wytykał błędy i niedociągnięcia polskiej sceny tanecznej. Tak też było w tym roku. O ile poprzednio, główny wykład odbył się wśród tancerzy z grup zaawansowanej, kiedy to głównym zarzutem było ‘execution’ czyli wykonanie, ‘wytańczenie’ choreografii na pół gwizdka, o tyle w tym roku tyrada Tonego skierowana była do grupy średnio-zaawansowanej. Nie miało to jednak większego znaczenia, bo słowa były uniwersalne i każdy z uczestników obozu mógł w mniejszym lub większym stopniu odnieść je do siebie. Pierwsze co przyszło mi do głowy po wypowiedzi Tonego to piosenka Danny’ego Kaye’a z musicalu White Christmas z 1954 roku zatytułowana Choreography. OK., OK., piosenkę znam wprawdzie z amerykańskiej edycji So You Think You Can Dance i wykonania Kathryn McCormick i Nathana Trasorasa w piątym sezonie programu, ale wypada przytoczyć pierwotne źródło, nie prawdaż? Tekst piosenki leciał jak niżej:
One and all they're not chancing
What we used to call dancing
They're busy doing choreography
One and all keep us guessing
What the heck they're expressing
Instead of dance it's choreography!
W ustach Tonego słowa te brzmiały nieco mniej melodyjnie: I know Poland for great choreography dancers, I want to come here one day and say I know Poland for great freestyle dancers as well. Innymi słowy o ile w choreografiach radzimy już sobie całkiem nieźle, o tyle w umiejętnościach swobodnej interpretacji muzyki wciąż kulejemy. I fakt, widać to najlepiej na sali kiedy choreograf włącza muzykę, do której przygotowana jest choreografia, a ¾ sali stoi przed lustrami wpatrując się w siebie zmrużonymi oczyma, oczekując na konkretny bit, lub słowo które uwolni je z dziwacznego bezruchu. Polska nie umie freestyle’ować – it’s a fact. Okej, nie twierdzę, że w ogóle nie posiadamy dobrych freestylerów. Uliczne koty, dla których hiphop równa się popping, locking i bboing, potrafią faktycznie ruszać się do wszystkiego i umiejętnie interpretują muzykę street style’owymi ruchami. Jednak takich tancerzy w porównaniu do Francji – europejskiej stolicy tańca ulicznego jest w naszym kraju niestety garstka, a tancerze, których główną domeną jest LA Style, New Age, New Style, czy jak zwał tak zwał, niestety często w tej kwestii zawodzą. Na swoje usprawiedliwienie możemy spojrzeć wstecz i porównać naszą historie i tradycje taneczne, w których moim zdaniem możemy doszukiwać się naszej freestyle’owej abnegacji. Nie da się ukryć, że taniec hiphop, który wywodzi się w klubów i ulic NYC i LA, stworzony przez czarnoskórych mieszkańców USA ma znamiona tańca plemiennego. Od zawsze istotna była w nim rywalizacja (battelki) i chęci pokazania swoich tanecznych umiejętności drugiej osobie. W Stanach hiphop social dance’s od zawsze były uskuteczniane na klubowych parkietach. Ktoś wymyślił jakiś krok, a jeśli przypadł do gustu pozostałym był kopiowany, rozwijany i uskuteczniany w kolejnych klubach USA. Tak było z funk styles, tak jest i teraz. Co roku pojawia się coś nowego co ludzie podchwytują i wykonują samodzielnie. Hitem tego roku jest dougie, w zeszłych latach był jerk itp. Dzięki temu każdy amerykański klubowicz, ma już jakąś bazę, którą może następnie dowolnie modyfikować według potrzeb. A jak w Polsce? Kurcze, nasze tradycyjne tańce – mazur, obrek, czy krakowiak raczej nie nadają się na klubowe parkiety. Od zawsze dominował więc taniec z nóżki na nóżkę, lub po zwiększonej dawce alkoholu coś na kształt tańca świętego Wita. Klubowe inspiracje w kraju nad Wisłą przez lata czerpane nie z klubów USA, lecz z teledysków Macaren’y czy kilku lekcji towarzyskiego wziętych w podstawówce. Taki mix raczej nie mógł przynieść nic dobrego. Z biegiem lat sytuacja na szczęście ulegała zmianie i w klubach można dziś spotkać coraz więcej ludzi, którzy… uwaga, uwaga – rzeczywiście lubią tańczyć i potrafią się ruszać! Kiedyś, przynajmniej z moich obserwacji, było to zjawisko raczej rzadkie.
OK., skleciłem więc piękną wymówkę dla naszego dyletanctwa i pogłaskałem się powyższym akapitem po główce, pora jednak zabrać się do roboty, i poprawić obecny stan rzeczy. Aby umieć się ruszać do muzyki, trzeba zacząć od zwiększenia zakresu swoich ruchów, a aby zwiększyć ich zakres jak i możliwości ciała trzeba wrócić do podstaw hiphopu czyli do izolacji, do groove’u, do bounce’u. Tony nie rzucając słów na wiatr, poprowadził więc lekcję rezygnując z kolejnej wypasionej choreografii, a skupiając się na równoczesnych izolacjach, różnych partii mięśni, na umiejętnym wykonaniu dougie, a na koniec na mini battelce freestyle’owej. Myślę, że nie tylko dla mnie było to sporym zaskoczeniem, że tancerz z Los Angeles, którym często stare koty zarzucają zatracenie ducha hiphopu, koncentruje się własnie na freestyle’u i battelkach. Kurcze, myślę, że nie byłoby złym pomysłem, gdyby zajęcia z ‘foundations’ czyli bazowych hiphopowych ruchów i izolacji weszły na stałe do grafiku zajęć każdego polskiego tancerza LA Style. Można wprawdzie powiedzieć, że każdy z nas może to robić samemu przed lustrem, lub w klubie. Jasne, że tak, ale ilu to robi? Tancerze zajmujący się baletem, przynajmniej połowę swoich treningów spędzają zamiatając podłogę przy drążku wykonując setki battement tendus i czy poszerza w nieskończoność demi plié i grande plié. Czemu więc tancerze hiphopowi nie mogą także zając się ćwiczeniem techniki? Hm… jestem ciekawy jakie będą uwagi Tonego w przyszłym roku i czy weźmiemy sobie do serca jego wskazówki z tego lata. Czy zrobimy postęp i czy pozycja Polskich tancerzy na mapie Europy będzie się dalej umacniać? Przekonamy się za rok.
FNF Summer = Błażej Szychowski
Na koniec muszę dodać jeszcze zdanie na temat Błażeja Szychowskiego, przy którym to właśnie tak naprawdę powinien pojawić się znak równości z Summer Intensive. Bez niego powiem coroczna inwazja choreografów z LA nie miała by miejsca, a scena taneczna w Polsce nie rozwijałaby się w takim tempie, w jakim się rozwija. Jestem pod ogromnym wrażeniem rozwoju każdych kolejnych warsztatów markowanych znakiem FNF. Stawiam perły przeciw orzechom, że w nadchodzącym sezonie usłyszymy jeszcze nie raz o tancerzach z FNF, jak i o samym Błażeju Szychowskim. Monopol na polskiej scenie tańca komercyjnego właśnie zostaje przełamany, a na rynku pojawia się nowy gracz, który ma dużą szansę na dorównanie tanecznemu potentatowi Agustinowi Egurrola.
Słownik:
Danny Kaye (albo David Daniel Kaminsky; 18.01.1913 –3.03.1987) amerykański aktor, tancerz i piosenkarz i komik znany z licznych ról musicalowych.
Dougie – ruch oryginalnie zainspirowany rapperem o ksywce Doug E Fresh, który w jednym z teledysków wykonywał ruch zaczesywania głowy ręką od przodu do tyłu. W ubiegłym roku w klubach w Texasie pojawił się taniec Dallas boogie, który następnie zmodyfikowany został w dougie ponieważ charakterystyczny ruch Doug E Fresha został dodany do tego kroku.
Lary King – jeden z najbardziej znanych amerykańskich dziennikarzy, który w swej karierze przeprowadził ponad 40 tysięcy wywiadów.