Godzina 15.10
W końcu przyszedł. Firma wysyłkowa nawaliła i gdybym się nie upomniał o swoje czekałbym jeszcze pewnie kolejny tydzień. Na (nie)szczęście na ostatnim treningu naskoczyłem na już-prawie-wydobrzałą nogę w taki sposób, że znowu poczułem przeszywający ból w jak mi się wydaje w extensor digitorum longus (acz mogę się mylić bo lekarzem nie jestem), więc stabilizator na pewno nie będzie kurzył się na półce. Paczkę zamówiłem w miejsce pracy, a relację na blogu zdaję w 5 minut po otwarciu przesyłki. Nie miałem więc jeszcze możliwości przetestowania tego czynnie... ale założyć oczywiście założyłem:) Na pierwszy rzut oka stabilizator wygląda stabilnie, a liczne wiązania i zapęcia zapewniają (co się jeszcze okaże wieczorem na treningu) pełną stabilizację. Idealnie byłoby, gdyby firma wysyłkowa wysłała mi jeszcze właściwy rozmiar o który prosiłem, a nie numer większy, ale przez te liczne wiązania i brak palców z przodu rozmiar nie odgrywa aż takiego znaczenia (oczywiście jeśli zamiast L nie kupicie XXS).
Godzina 22:10
Okej. Już po wszystkim, już wiem wszystko, już dzielę się przemyśleniami. Krótko i zwięźle, żeby z tematu stabilizatora nie robić epopei. Stabilizator stabilizuje, usztywnia, jednak - co w sumie logiczne - zmniejsza mobilność stopy, a przez to, że dopasowany i bardzo mocno obwiązujący kostkę w pewnych momentach powoduje większy ból niż bez niego. Jednak nie ma to jak zdrowa noga... motyla noga!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz