piątek, 28 stycznia 2011

Paula Abdul i jej nowe taneczne show

CBS Live To Dance
Czwartego stycznia w amerykańskiej telewizji CBS rozpoczął się nowy telewizyjny show Live to Dance będący połączeniem Mam Talent i You Can Dance. Głównym nazwiskiem promującym nową produkcję jest piosenkarka i tancerka popularna we wczesnych latach 90tych, obecnie znana głównie dzięki programowi American Idol, w którym przez kilka edycji z rzędu zasiadała na krześle jurora. Paula Abdul, bo o niej mowa, choreograf Travis Payne oraz była piosenkarka zespołu Pussycat Dolls - Kimberly Wyatt zasiadają w charakterze sędziów aby oceniać taneczne zmagania solo, duetów oraz grup, tancerzy profesjonalnych jak i amatorów bez żadnych ograniczeń wiekowych. Program zapowiada się całkiem ciekawie, kto wie, może za jakiś czas przywędruje również do Europy, a może nawet do kraju nad Wisłą. W naszym kraju nazywałby się pewnie 'Kinga Rusin: Żyj i Tańcz' :) Poniżej dwa filmiki z oficjalnego kanału youtube programu. Pierwszy to promo serii wyjaśniające koncepcję show, drugie z kolei to wybrany przeze mnie filmik, z niesamowitym poppingiem w wykonaniu 'soccer mommy'. Mamuśka ma powera i gadane, którego mógłby jej pozazdrościć niejeden małolat...



wtorek, 25 stycznia 2011

Words of Wisdom: Czyli złote myśli choreografów

Zabrałem się za ten artykuł zaraz po powrocie z letnich warsztatów Summer Intensive. Z czasem dodałem do niego jeszcze kilka dodatkowych punktów i urodziło się coś takiego. Spisałem je, żeby łatwiej było tancerzom (w tym również mnie samemu) przyswoić to, co chodź brzmi jasno i zrozumiale, często cholernie trudno jest wprowadzić w życie. Smacznego!

Wykorzystajcie przestrzeń

To przecież takie oczywiste... chcesz aby wygodniej Ci się tańczyło? Chcesz widzieć nauczyciela z każdego miejsca sali? Upewnij się, że w okół Ciebie na wyciągnięcie ręki nie znajduje się, żadna osoba, która podczas wykonywania kombinacji wyląduje swoją stopą na twoim ciemieniu lub, której nie włożysz ręki do oka w tanecznym ferworze. Szachownica. Nie chodzi tu o grę logiczną angażująca dwóch skupionych strategów wpatrujących się w planszę z ciemnymi i jasnymi polami. Choć faktycznie właśnie w tych jasnych i ciemnych polach tkwi klucz do sukcesu. Jeśli grupa tancerzy ruszy oczami duszy swojej i wyobrazi sobie na parkiecie niewidzialne pola ustawiając się na nich niczym zespół Warcabów wtedy wszyscy będą szczęśliwi widząc w lustrach zarówno siebie jak i nauczyciela i mając pewność iż zajęć nie zakończą kontuzją od zbyt ekstensywnie tańczącego sąsiada. Niestety ta prawda jest zwykle zbyt trudna do zaakceptowania przez grupę, wymaga bowiem działania zespołowego, a o takie działanie niestety dość trudno. O ile w grupie tańczącej razem przez dłuższy czas każdy tancerz zwykle wygospodarowuje sobie na stałe 'swój kawałek podłogi' o tyle podczas warsztatów, na których ludzie zjeżdżają się z różnych zakątków kraju o takiej współpracy można raczej zapomnieć. W końcu chcąc nie chcąc większości włącza się myślenie „Jasne, cofnę się i zaraz wpakuje się przede mnie jakiś cwaniak i wyląduję z ręką w nocniku. Nie jestem frajerem. Wolę śliwkę pod okiem, niż przez całe warsztaty obserwowanie pleców jakiegoś kolesia”. Ale czy i wam nie zdarzyło się tak czasem pomyśleć? No cóż, kto bez winy niech pierwszy rzuci kamień...

Szanujcie choreografa i siebie nawzajem

O ile konsekwencja w przestrzeganiu punktu pierwszego czasem przysparza mi nieco problemów, a myślenie egoistyczne przysłania myślenie logiczne, o tyle w punktem drugim nie mam problemów nigdy. Jeśli decyduję się na zajęcia z jakimś nauczycielem to dlatego, że mi imponuję albo wierzę w to, że zajęcia w których uczestniczę w jakiś sposób mnie rozwiną. Dlatego nie rozumiem ludzi, którzy na zajęciach kręcą nosem pełnym much strojąc fochy i scenicznym szeptem wypowiadając różnego rodzaju idiotyczne komentarze. Przyznam, że spotkałem się z zajęciami,
na których choreografowie wykazywali się anielską wręcz cierpliwością. Niektóre królewny aż proszą bowiem o wyrzucenie z sali stopą na flex. Część o szanowaniu siebie na wzajem oznacza, że jeśli ktoś zadaje pytanie to powinno się wysłuchać zarówno tego pytania jak i odpowiedzi. Jeśli po minucie zajęć zadasz pytanie choreografowi i okaże się, że pytały o to dwie poprzednie osoby w czasie kiedy ty szlifowałeś zapamiętany fragment choreografii na pewno nie zrobisz na prowadzącym dobrego wrażenia. Znasz to powiedzenie, że 'nie ma głupich pytań?'. Są. Te powtarzane.

Być seksownym nie znaczy tańczyć jak kobieta... (jak można się domyśleć punkt tyczy się mężczyzn)

Cóż, nic dodać nic ująć. No może poza jednym. Tańczyć świadomie. Jeśli chcesz tańczyć jak kobieta, jak mężczyzna, jak gay, drag queen czy jak macho to tak właśnie tańcz. Ważne abyś robił to świadomie. Jeśli jednak choreograf mówi aby zatańczyć jakiś układ w sposób seksowny, nie oznacza, że należy przy tym masować swojego ciało robiąc przy tym miny rodem z reklam sex telefonów. No chyba, że w ten właśnie sposób wchodząc do klubu w sobotni wieczór starasz się zwrócić uwagę płci pięknej. Grunt to być świadomym wykonywanych przez siebie gestów i ruchów.

Nie poddawaj się

Ludzie, którzy wbrew ograniczeniom fizycznym, wbrew posiadanym umiejętnościom, wbrew logice nie poddają się usilnie starając pokonać się jakiś trudny element lub kombinację wzbudzają zawsze w pełni zasłużenie największy podziw. Dla akrobaty niczym trudnym nie będzie wstawienie do układu kilku sków jette. Dla b-boya zaś pestką będzie wejście na bark. Jeśli jednak osoba, która przez całe życie nigdy nie miała z tym do czynienia z uporem maniaka, próbuje wykonać te same elementy to ten upór jest godny podziwu. Taki właśnie upór prowadzi zwykle do sukcesu bo bez niego, u tych którym wszystko zwykle przychodzi łatwo, kiedy pojawią się elementy trudne czasem może pojawić się rezygnacja i poddanie się. Nauczyciele nie lubią ludzi, którzy zamiast wykonywać zadany układ patrzą w podłogę obrażeni na cały świat lub, co gorsza, wychodzą z zajęć. Nie jest to jedynie przyznaniem się do własnych słabości ale również okazaniem braku szacunku prowadzącemu zajęcia. Sam spotkałem się z sytuacją kiedy choreograf pierwsze dziesięć minut drugiego dnia warsztatów spędziła na wykładzie, podczas którego mówił, że nie toleruje opuszczania zajęć w połowie. Jeśli coś wydaje się trudne, najlepiej zapytać nauczyciela jak to wykonać. Bardzo często udzieli on takich wskazówek, które znacznie ułatwią zadanie. A nawet jeśli wciąż wydaje się ono nie do przeskoczenia, pamiętaj, że „jak się nie wywrócisz, to się nie nauczysz”.

Nie bój się wyglądać głupio

Nie wstydź się. Dla ciebie jest scena. Dla ludzi, którzy nie wiedzą nic o tańcu wykonując dziwaczne wygibasy wyglądasz głupio tak czy siak. Dla tych, którzy sami tańczą, to że próbujesz i starasz się jest czymś normalnym bo i oni próbują i starają się wykonać dany ruch tak jak trzeba. Taniec to nie tylko przełamywanie barier fizycznych i wykonywanie to coraz to trudniejszych kombinacji coraz to obszerniejszych ruchów. Taniec to również przełamywanie swoich obaw i kompleksów. Na początku amator musi przełamać się aby w ogóle wykonać jakiś ruch, który nie jest dla niego naturalny. Z czasem ‘wyzwania’ są coraz większe. Trzeba zatańczyć w małej grupie, trzeba zatańczyć samemu, trzeba wystąpić na scenie, na castingu… jeśli nie jesteśmy świadomi swojego ruchu i pewni własnej osoby to wielkiej kariery w tańcu raczej nie osiągniemy. Nie mówię, że każda tańcząca osoba marzy o świetle reflektorów i występach na deskach teatralnych, jednak taniec to bądź co bądź forma ekspresji, a ekspresja to uzewnętrznianie emocji a nie chowanie ich w głąb siebie. Przełamywanie oporów psychologicznych jest czasem wiele trudniejsze niż tych fizycznych.

Jeśli wydaje Ci się, że jest okej, to pewnie nie jest

Ten punkt w moim rozumieniu dotyczy głównie tancerzy z zajęć masterclass, którzy najbardziej skomplikowane choreografie łykają na śniadanie. Od nich właśnie choreografowie wymagają znacznie więcej. Oni bowiem do skomplikowanych rutyn mogą jeszcze włożyć serce i emocje, bez których kombinacja pozostanie na zawsze kombinacją a nie dziełem sztuki. Nie mówię, że osoby początkujące nie potrafią wyrażać emocji w tańcu. Przeciwnie, czasem świeżynki wykazują się większą emocjonalnością niż profesjonaliści, którzy na parkiecie pościerali już podeszwy nie jednych sneakersów i którzy w kolejnych przyswajanych układach zapominają , że tańcem mają opowiedzieć jakąś historię. Ruchem mają wyrazić coś więcej niż umiejętności. Jak mówi jeden ze znanych mi nauczycieli klasyki, zawsze jest coś do poprawienia. Przy schodzeniu do zwykłego plié, można (i najczęściej robi się) przynajmniej kilka błędów. Skoro więc przy tak teoretycznie prostej czynności – zawsze jest coś do poprawienia, zarozumiałością byłoby wystawianie sobie celującej noty przy jakiejkolwiek choreografii. Naturalnie jeśli jest się tancerzem, który chce się rozwijać i dążyć do doskonałości. Jeśli tańczy się dla rozrywki lub weekendowo, wysoka samoocena jest jak najbardziej dopuszczalna:)


Execution!

Czyli jakość wykonania, wykańczanie ruchów, ‘wytańczenie’ kombinacji. Zostawiam to słowo w ‘oryginale’, wypowiadane jest bowiem dość często przez zagranicznych choreografów, więc jeśli bierzecie udział w warsztatach pewnie już się z nim spotkaliście. Rzeczywiście. Różnica w jakości może być ogromna i zauważalna nawet przez amatora – jeśli dobry tancerz zbierze się w sobie, i tańcząc dany układ nie będzie skupiał się już na kolejności wykonywanych ruchów, a raczej przykładał się do wykonania ich w najwyższej jakości. Sam kilka miesięcy temu uczestniczyłem w warsztatach, podczas których choreograf zatrzymał muzykę bo nie był zadowolony ze sposobu w jaki wyselekcjonowana wcześniej grupa wykonuje jego układ. I faktycznie, po krótkim wykładzie tancerze drugi raz podeszli do zadania i efekt dwóch występów był nieporównywalny. Widać było, że każdy z tańczących daje z siebie w tym wykonaniu 100% własnych możliwości i naprawdę przynosiło to niesamowite efekty. Acha, warto też pamiętać, że właściwe wykonanie rutyny nie zawsze polega na przetańczeniu jej jak po kopie adrenaliny. Niektóre układy wymagają większej energii inne mniejsze, jedne są delikatne inne wybuchowe. Execution to włożenie w rutynę właściwej porcji energii i jakości.


Powtarzać poznane choreografie

Trening czyni mistrza. Ale jeśli trening ograniczał się będzie jedynie do kilku godzin tygodniowo wyłącznie na sali tanecznej to o sukcesie raczej można zapomnieć. Są osoby, które twierdzą, że tańczyć można wszędzie i o każdej porze. Nie zapomnę prezentacji Laure Courtellemont, która na warsztatach udowadniała tą prawdę. Pokazywała jak to hiphopowymi izolacjami nalewa sobie sok z lodówki, slidingiem przemieszczała się po kuchni wyjmując talerze z szafki i rozkładając je na stole, a myjąc zęby przed lustrem cały czas kręciła biodrami po ósemce wyrabiając je do raggowych shake'ów. Ruchy to jedna sprawa choreografia to druga, ale i tak wcale nie jest powiedziane, że aby tańczyć trzeba mieć po każdej stronie 3 metry wolnego miejsca i ogromne lustro przed nosem.Przeciwnie aby utrwalać daną choreo-
grafię warto ją wpierw przemarkować – czyli przypomnieć sobie kolejność i czasowanie danych ruchów (to tyczy się głównie hiphopu i pokrewnych). W tańcu współczesnym i modernie z markowaniem jest chyba rzadziej spotykane. Utrwalanie choreografii to naprawdę niezwykle cenny etap uczenia się. Może brzmi to trochę jak 'zadanie domowe', które wszyscy w szkole zawsze uwielbiali, ale cóż – tak jest i nie ma rady. Łykanie kolejnych choreografii i zapominanie ich dnia następnego, to tak jak uczenie się nowego słówka w obcym języku i nie wykorzystywanie go już nigdy więcej.

Nie dajcie się zastraszyć muzyce – zwykle jest wolniejsza niż wam się wydaje

Taaa... brzmi mądrze, ale bądź tu mądry kiedy masz jeszcze mętlik w głowie bo ledwo co nauczyłeś się sekwencji ruchów wymyślonych przez choreografa, a tu już masz je wykonać w tempie 3 razy szybszym. Szczególnie, gdy czasowanie ruchów jest różne, i przy niektórych trzeba sporo wyczekać, a przy innych wykonać sekwencję przypominającą serię z karabinu maszynowego. Faktycznie, piosenka nigdy nie jest aż tak szybka. Nawet ta najszybsza. W końcu choreograf też jest człowiekiem i też ma ograniczone możliwości fizyczne, nie może więc przygotować czegoś niewykonalnego. Jednak przekonać można się o tym wgryzając się w daną choreografię po raz trzeci, piąty bądź pięćdziesiąty. Sam doszedłem do tego, kiedy uwziąłem się aby wyuczyć się choreografii, która strasznie przypadła mi do gustu, której jednak nie byłem w stanie wytańczyć podczas zajęć. Wgryzałem się w nią na spokojnie przez kilka dni, po których odkryłem, że jednak te ruchy są całkiem logiczne, dźwięki w które trzeba trafić całkiem słyszalne, a całość całkiem realna do wykonania. Cóż, powraca prawda z punktu poprzedniego. Powtarzanie czyni rzeczy łatwiejszymi.


Jesteś tak dobry jak najsłabszy tancerz w twoim zespole. Pomagajcie więc sobie nawzajem

Zarówno pierwszy i ostatni punkt mojej listy odnosi się do ducha zespołu. O ile pozostałe spisane tu 'prawdy' mówią tancerzowi: 'ogarnij się', o tyle te pierwsza i ostatnia mówi ’weź się za siebie jak i za zespół swój'. Teoria najsłabszego ogniwa tyczy się wielu dziedzin, tyczy się również i tańca. Nie chcę się rozwlekać w tym punkcie i prawić ’oczywistych oczywistości’. Warto po prostu czasem oderwać wzrok od własnego odbicia w lustrze w sali treningowej i spojrzeć na przygotowywaną rutyną jako całość. Wtedy zobaczyć można u kogo wykonanie kuleje, kto leci z choreografią jakby go ktoś gonił, a kto spowalnia lub co chwile gubi tempo. Pomijając już fakt, że korygując się nawzajem osiągniemy lepszy efekt końcowy, to obserwując innych sami uczymy się nie popełniać pewnych błędów. Poza tym patrząc z boku, z perspektywy widza dostrzec można rzeczy, które niewidzialne są z perspektywy tancerza.


Artykuł pierwotnie pojawił się w dwóch cżęściach w Trendy Magazynie listopadzie i grudniu 2010.

piątek, 21 stycznia 2011

Once you go black swan, you will never go...

O Black Swan po raz trzeci. Tym razem w dzień polskiej premiery filmu i tym razem z lekkim przymrużeniem oka;) Za oceanem film zdobył już spory rozgłos zdobywając nominację do nagród i wyróżnienia na festiwalach filmowych. Zainteresował się nim więc również amerykański program Saturday Night Live. W jednym z ostatnich odcinków w mrocznego łabędzia wcieliła się niezwykle namiętna, tajemnicza i niebezpieczna postać...


Jim Carrey As Black Swan - Saturday Night Live [HD]
Załadowane przez: Eklecty-City. - Kliknij, aby zobaczyć więcej śmiesznych wideo.


Jim Carrey - Black Swan

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Taye Diggs - czyli Teatr Tańca z Gwiazdami

Scott 'Taye' Diggs
Znany w naszym kraju z seriali Will & Grace czy Grey's Anatomy, oraz filmów Equilibrium lub Sekcja 8 aktor Scott 'Taye' Diggs, ma szanse zaskarbić sobie nowe rzesze fanek. Tym razem tych tańczących. Okazuje się, że Taye rozpoczynał swoją drogę do aktorstwa zaczynając właśnie od tańca, a i teraz będąc już umiarkowanie znanym celebrytą nie zapomniał o swojej pierwotnej pasji. Przeciwnie, Taye Diggs jest również współzałożycielem nowojorskiego teatru tańca \ dance company o nazwie dre.dance. Na oficjalnej stronie www.dredance.com zobaczycie między innymi ich repertuar, kilka zdjęć tancerzy oraz materiały video ze spektakli. Na moje oko, grupie bliżej do tańca współczesnego i teatralności, a nawet naszej rodzimej techniki tańca fizycznego niż popularnego obecnie w Stanach contemporary, tańczonego do słów i do konkretnych piosenek. Na stronie znajduje się także poniższa misja, która przyświeca nowojorskiemu teatrowi:


dre.dance is not a ballet company (but you will see pirouettes)
dre.dance is not an avante-garde company (but you will have a unique experience)
dre.dance is not about effects (but you will be affected)
dre.dance is immediate (but we pull from our collective history)
dre.dance is powerful (but we will let you decide)


Poniżej najnowszy spektakl dre.dance w choreografii drugiego z założycieli teatru - Andrew Palermo

czwartek, 13 stycznia 2011

Król Łabędzi o Czarnym Łabędziu

W oczekiwanu na polską premierę Czarnego Łabędzia dwie ciekawostki związane z tym wyjątkowym filmem. Mathew Bourne reżyser słynnej na całym świecie 'męskiej' adaptacji Jeziora Łabędziego w artykule dla magazynu the Times wyraża swoja opinię na temat filmu Black Swan, który w Wielkiej Brytanii miał już swoją premierę. Choreograf wypowiada się bardzo pozytywnie na temat tej hollywodzkiej produkcji porównując ją do klasycznego musicalu z lat 40tych the Red Shoes oraz równie leciwego the Turning Point z 1977 roku. Jeśli chcecie przeczytać artykuł w całości to reprint znajduje się poniżej, ostrzegam jednak, że Mathew odkrywa nieco zasłonę tajemnicy, zdradzając kilka szczegółów dotyczących głównej bohaterki filmu. Przepisałem z artykułu kilka zdań, które wydały mi się szczególnie interesujące:

'What i really like is the fact that Aronofsky did his homework so that the music in the film always matches the moment in the Swan Lake that a ballet lover would recognize. Everything relates to the right part of the story. There is a darkness and violence in Tchaikovsky's music that clearly excited Aronofsky; it excited me too when I made my Swan Lake.'

'Dancers' lives are quite masochistic (...) Masochism is built into the profession so this film does touch on something within the dance world that we are often affraid to admit.'


Poniżej trailery obydwu wspomnianych musicali z ubiegłego stulecia. Polecam szczególnie ten pierwszy. Niesłychane jak czas wpływa na postrzeganie różnych rzeczy. Dialogi z 1min 17sek kiedyś brzmiały zapewne przejmująco dziś w połączeniu z dramatyczną muzyką wywołują raczej poczciwe rozbawienie.

- Julian I love you...
- But you love THAT more [DUUUUUUUUUUUP!]







sobota, 8 stycznia 2011

Przepis na You Can Dance: Czyli jak zgarnać bilet

1. Bądź piękna

Telewizja kocha pięknych i młodych. Jeszcze bardziej piękne i młode kocha przewodniczący jury Agustin Egurrola, który przez ostatnich pięć edycji dał się poznać jako wyrafinowany amator kobiecych wdzięków, co jest mu systematycznie wypominane przez drugiego stałego jurora Michała Piróga. Oczy szefa komisji zaczynają błyszczeć natychmiast kiedy tylko długa i smukła noga wyłoni się z za kulis, a piękny, perlisty uśmiech zostanie skierowany w jego kierunku. Kandydatko, ładna buzia nie zagwarantuje Ci biletu do kolejnego etapu, ale na pewno ułatwi przebrnięcie przez precastingi, i wzmocni szanse na zdobycie głosów jury. W Krakowie zachwyt nad urodą poszczególnych uczestniczek okazywany był nie raz i nie dwa. Tak więc idąc na casting pomóż nieco matce naturze. Wyśpij się, wypocznij, odpicuj i zrób wszystko, żeby męska część komisji dała Ci 'plus 500 do respektu za sam wygląd' (hasło zasłyszane u innego obserwatora z widowni, który siedział przede mną i wyraźnie podzielał opinię na temat plebiscytu Viva You Can Dance najpiękniejszych. Pożyczam, bo wyjątkowo przypadło mi do gustu).


2. Miej 'coś'

Nawet nie 'to coś'. Po prostu coś. Jakiś punkt zaczepienia. 'Coś' o co komisja mogłaby się zapytać, na czym mogłaby się oprzeć, co mogłoby być w jakiś sposób intrygujące, wzruszające, zaskakujące bądź kontrowersyjne. Z wszystkich osób, które tańczyły przed komisją w Krakowie, praktycznie każda miała ze sobą jakąś historię. Żeby nie zdradzać sekretów produkcji powiem tylko, że przerabiane były problemy z wygórowanymi oczekiwaniami rodziców, akceptacją samej siebie i akceptacją otoczenia. Była konfrontacja dwóch zbuntowanych uczestników eliminacji, pośród których jeden rzucał piorunami z oczu w Michała Piróga, a inny, jeszcze bardziej zbuntowany, na głównego oponenta obrał sobie Agustina Egurollę. Były też siostrobójczy pojedynek taneczny  z finałem w dogrywce... Chleba i igrzysk Cezarze! Chleba i igrzysk!!!

3. Walcz o swoje

Na castingu w Krakowie byłem świadkiem przynajmniej dwóch sytuacji, w których kandydatki nie tyle samym tańcem, co późniejszą rozmową przekonały jury, o tym, że powinny dostać bilet lub dogrywkę czy też nie. W pierwszym wypadku dziewczyna wykonała naprawdę niezły występ, ale po wysłuchaniu nie do końca przekonanych jurorów ładnie się pożegnała i w te pędy czmychnęła ze sceny. Druga z kolei tak długo tłumaczyła, argumentowała i przekonywała komisję, że w końcu przewodniczący złamał się i wręczył jej upragniony bilet. W tym momencie jest to już oczywiście gdybanie i wróżenie z fusów, ale i tak mam silne przeczucie, że jeśli ta pierwsza powiedziałaby 'Panie Agustinie ...a może dogrywka z jazzu? Pokażę na co mnie stać!' dostałaby swoją drugą szansę.

4. Miej za sobą publiczność

Publiczność to bez dwóch zdań czwarty juror tego programu. Może nie o najmocniejszym głosie, ale na pewno o najsilniejszym gardle. Nie jeden dyktator ugiął się już pod wpływem rozbuchanego tłumu, ugiął się też zapewne nie jeden juror. Idąc na casting do You Can Dance upewnij się, że bierzesz ze sobą chłopaka, dziewczynę, kuzyna, kolegę z ławki lub panią z warzywniaka, którzy to z kolei wezmą swoich znajomych i zwartą grupą będą skandować twoje imię i klaskać jak szaleni zaraz po twoim wejściu na scenie i po twoim występie. Nawet jeśli ich krzyki nie zahipnotyzują jurorów, to przynajmniej każą im się zastanowić, że skoro widownia na żywo tak szaleje na twój widok, to może również telewidzowie także Cię polubią i z równym entuzjazmem będą później wysyłać na Ciebie smsy.

5. Pokaż, że ci zależy

Idąc na casting idź zdeterminowany i przekonany. Jak udowodnisz innym, że się nadajesz skoro sam nie jesteś o tym przekonany? Nawet jeśli, zdecydowałeś się wziąć udział będąc już na miejscu, a piosenkę do występu nagrywałeś trzymając laptopa na kolanie, 5 minut przed wejściem na salę przesłuchań to broń Boże nie mów tego komisji! Oni muszą być pewni tego, że niesłychanie Ci zależy i że pokonasz wszystkich konkurentów. Teoria 'miej wyjebane, a będzie Ci dane' ma zastosowanie w innych miejscach i sytuacjach. Idąc na casting postaraj się zastosować jakąś inną bardziej tradycyjną prawdę, życiową np. tą o pracy i kołaczach, albo o tym, że jak sobie pościelisz tak się wyśpisz*


6. Przygotuj się

Nie jestem, aż takim cynikiem, żeby twierdzić, że wyżej wymienione tricki zapewnią Ci sukces w YCD. Oczywiście, że musisz dobrze tańczyć. Oczywiście, że musisz przynajmniej liznąć innych stylów, żeby później odnaleźć się zarówno w salsie, hiphopie jak i modern jazzie. Idąc na casting musisz być jednak przekonany, że wiesz po co tam idziesz i jakie atuty chcesz wykorzystać, aby zdobyć bilet. Wygląd? Historia? Temperament? Charyzma? Musisz posiadać te atrybuty, które dopiero w połączeniu z tańcem i odpowiednią dawką szczęścia dadzą Ci przepustkę do kolejnego etapu rywalizacji o Fejm, Broadway i PLNy.

Zdjęcia autorstwa Macieja Drewniaka pochodzą z portalu http://www.mmkrakow.pl.



*również ta teoria w niektórych okolicznościach, życiowych zawodzi;)

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Bye Bye FNF Summer Dance Intensive... ?

 FNF SDI 2010
SDI 2011 ...???
Wolałbym rozpocząć rok od bardziej optymistycznego posta, ale co zrobić. Wszystko wskazuje na to, że najbardziej znane i popularne warsztaty taneczne FNF Summer Dance Intensive stoją pod znakiem zapytania, a wraz z nimi inne warsztaty organizowane przez FNF. Na oficjalnej stronie FNFów niedawno pojawiła się niepokojąca informacja:

Uprzejmie informujemy ze w związku z wprowadzeniem nowych przepisów podatkowych na rok 2011 i narzuceniem na wszelkie warsztaty taneczne podatku vat 23%, warsztaty FNF (SDI i Tricky L.A) w roku 2011 pozostaja pod znakiem zapytania. Oświadczamy tez ze Winter Dance Intensive 2011 będą ostatnimi miedzynarodowymi warsztatami tanecznymi organizowanymi przez firme Fresh N Funky Błażej Szychowski.

Bardzo możliwe, że w ślad za nimi wkrótce pójdą również Fair Play'e, Street Dance Academy z Wrocławia i inne szkoły i kluby taneczne organizujące warsztaty z zagranicznymi choreografami. Ale dlaczego tak jest i o co dokładnie chodzi? Otóż niestety z Nowym Rokiem i z nowymi planami budżetowymi, Sejm wprowadził nowe stawki vat na produkty i usługi. W przypadku imprez takich jak warsztaty taneczne cena w 2011 powiększona zostaje o 23 procentowy podatek. Te 23% dopłacić musi organizator z własnej kieszeni, a co za tym idzie, finalnie uczestnik warsztatów, płacąc za kurs 23% więcej. Tancerze w naszym kraju to najczęściej młodzi 'konsumenci', a ich wypłacalność opiera się w dużej mierze na dobrej woli rodziców. Więc jeśli Ci usłyszą, że i tak niemałe już koszty przeznaczone na pasję wrasta o kolejne setki PLNów, ich reakcja będzie łatwa do przewidzenia. Cóż, znak zapytania na plakacie reklamującym poprzednią edycję Summera nabiera dziś zupełnie innego znaczenia... Pozostaje mieć nadzieję, że założyciel FNFów Blazee i inni organizatorzy warsztatów tanecznych, w myśl hasła 'Polak potrafi' wpadną na jakiś pomysł, dzięki któremu dalej będziemy mogli korzystać z nauczania tancerzy z Los Angeles bez większego uszczerbku na domowych finansach...

... okej, okej, jak zwykle mam swoją 'dobrą radę' na każdą sytuację i jak zwykle nie zawaham się jej przedstawić;) Z nowych ustaleń wynika, że są jednak szkolenia, których 23% vat nie dotknie. W przypadku wszelkich kursów językowych wszystko zostaje po staremu.

Może więc zamiast Dance Intensive, zorganizować szkolenie FNF Summer English Intensive?:)

- Dear Mr Tony Czar, teach us how to dance!
- Alright guys, but first let's practice some English! How about somebody tell me how do we spell the word 'c-h-o-r-e-o-g-r-a-p-h-y'?

Mr Clever

Tak czy siak musi znaleźć się jakieś rozwiązanie tego problemu, bo jestem pewien, że setki miłośników tańca nie wyobrażają już sobie lata bez 'Summera' i na wiadomość o pożegnaniu na dobre Tonego Czara, Erici Sobol czy Lee Daniela, zareagują protestem, lamentem i strajkiem okupacyjnym bądź głodowym. 

Newer Posts Older Posts