wtorek, 25 stycznia 2011

Words of Wisdom: Czyli złote myśli choreografów

Zabrałem się za ten artykuł zaraz po powrocie z letnich warsztatów Summer Intensive. Z czasem dodałem do niego jeszcze kilka dodatkowych punktów i urodziło się coś takiego. Spisałem je, żeby łatwiej było tancerzom (w tym również mnie samemu) przyswoić to, co chodź brzmi jasno i zrozumiale, często cholernie trudno jest wprowadzić w życie. Smacznego!

Wykorzystajcie przestrzeń

To przecież takie oczywiste... chcesz aby wygodniej Ci się tańczyło? Chcesz widzieć nauczyciela z każdego miejsca sali? Upewnij się, że w okół Ciebie na wyciągnięcie ręki nie znajduje się, żadna osoba, która podczas wykonywania kombinacji wyląduje swoją stopą na twoim ciemieniu lub, której nie włożysz ręki do oka w tanecznym ferworze. Szachownica. Nie chodzi tu o grę logiczną angażująca dwóch skupionych strategów wpatrujących się w planszę z ciemnymi i jasnymi polami. Choć faktycznie właśnie w tych jasnych i ciemnych polach tkwi klucz do sukcesu. Jeśli grupa tancerzy ruszy oczami duszy swojej i wyobrazi sobie na parkiecie niewidzialne pola ustawiając się na nich niczym zespół Warcabów wtedy wszyscy będą szczęśliwi widząc w lustrach zarówno siebie jak i nauczyciela i mając pewność iż zajęć nie zakończą kontuzją od zbyt ekstensywnie tańczącego sąsiada. Niestety ta prawda jest zwykle zbyt trudna do zaakceptowania przez grupę, wymaga bowiem działania zespołowego, a o takie działanie niestety dość trudno. O ile w grupie tańczącej razem przez dłuższy czas każdy tancerz zwykle wygospodarowuje sobie na stałe 'swój kawałek podłogi' o tyle podczas warsztatów, na których ludzie zjeżdżają się z różnych zakątków kraju o takiej współpracy można raczej zapomnieć. W końcu chcąc nie chcąc większości włącza się myślenie „Jasne, cofnę się i zaraz wpakuje się przede mnie jakiś cwaniak i wyląduję z ręką w nocniku. Nie jestem frajerem. Wolę śliwkę pod okiem, niż przez całe warsztaty obserwowanie pleców jakiegoś kolesia”. Ale czy i wam nie zdarzyło się tak czasem pomyśleć? No cóż, kto bez winy niech pierwszy rzuci kamień...

Szanujcie choreografa i siebie nawzajem

O ile konsekwencja w przestrzeganiu punktu pierwszego czasem przysparza mi nieco problemów, a myślenie egoistyczne przysłania myślenie logiczne, o tyle w punktem drugim nie mam problemów nigdy. Jeśli decyduję się na zajęcia z jakimś nauczycielem to dlatego, że mi imponuję albo wierzę w to, że zajęcia w których uczestniczę w jakiś sposób mnie rozwiną. Dlatego nie rozumiem ludzi, którzy na zajęciach kręcą nosem pełnym much strojąc fochy i scenicznym szeptem wypowiadając różnego rodzaju idiotyczne komentarze. Przyznam, że spotkałem się z zajęciami,
na których choreografowie wykazywali się anielską wręcz cierpliwością. Niektóre królewny aż proszą bowiem o wyrzucenie z sali stopą na flex. Część o szanowaniu siebie na wzajem oznacza, że jeśli ktoś zadaje pytanie to powinno się wysłuchać zarówno tego pytania jak i odpowiedzi. Jeśli po minucie zajęć zadasz pytanie choreografowi i okaże się, że pytały o to dwie poprzednie osoby w czasie kiedy ty szlifowałeś zapamiętany fragment choreografii na pewno nie zrobisz na prowadzącym dobrego wrażenia. Znasz to powiedzenie, że 'nie ma głupich pytań?'. Są. Te powtarzane.

Być seksownym nie znaczy tańczyć jak kobieta... (jak można się domyśleć punkt tyczy się mężczyzn)

Cóż, nic dodać nic ująć. No może poza jednym. Tańczyć świadomie. Jeśli chcesz tańczyć jak kobieta, jak mężczyzna, jak gay, drag queen czy jak macho to tak właśnie tańcz. Ważne abyś robił to świadomie. Jeśli jednak choreograf mówi aby zatańczyć jakiś układ w sposób seksowny, nie oznacza, że należy przy tym masować swojego ciało robiąc przy tym miny rodem z reklam sex telefonów. No chyba, że w ten właśnie sposób wchodząc do klubu w sobotni wieczór starasz się zwrócić uwagę płci pięknej. Grunt to być świadomym wykonywanych przez siebie gestów i ruchów.

Nie poddawaj się

Ludzie, którzy wbrew ograniczeniom fizycznym, wbrew posiadanym umiejętnościom, wbrew logice nie poddają się usilnie starając pokonać się jakiś trudny element lub kombinację wzbudzają zawsze w pełni zasłużenie największy podziw. Dla akrobaty niczym trudnym nie będzie wstawienie do układu kilku sków jette. Dla b-boya zaś pestką będzie wejście na bark. Jeśli jednak osoba, która przez całe życie nigdy nie miała z tym do czynienia z uporem maniaka, próbuje wykonać te same elementy to ten upór jest godny podziwu. Taki właśnie upór prowadzi zwykle do sukcesu bo bez niego, u tych którym wszystko zwykle przychodzi łatwo, kiedy pojawią się elementy trudne czasem może pojawić się rezygnacja i poddanie się. Nauczyciele nie lubią ludzi, którzy zamiast wykonywać zadany układ patrzą w podłogę obrażeni na cały świat lub, co gorsza, wychodzą z zajęć. Nie jest to jedynie przyznaniem się do własnych słabości ale również okazaniem braku szacunku prowadzącemu zajęcia. Sam spotkałem się z sytuacją kiedy choreograf pierwsze dziesięć minut drugiego dnia warsztatów spędziła na wykładzie, podczas którego mówił, że nie toleruje opuszczania zajęć w połowie. Jeśli coś wydaje się trudne, najlepiej zapytać nauczyciela jak to wykonać. Bardzo często udzieli on takich wskazówek, które znacznie ułatwią zadanie. A nawet jeśli wciąż wydaje się ono nie do przeskoczenia, pamiętaj, że „jak się nie wywrócisz, to się nie nauczysz”.

Nie bój się wyglądać głupio

Nie wstydź się. Dla ciebie jest scena. Dla ludzi, którzy nie wiedzą nic o tańcu wykonując dziwaczne wygibasy wyglądasz głupio tak czy siak. Dla tych, którzy sami tańczą, to że próbujesz i starasz się jest czymś normalnym bo i oni próbują i starają się wykonać dany ruch tak jak trzeba. Taniec to nie tylko przełamywanie barier fizycznych i wykonywanie to coraz to trudniejszych kombinacji coraz to obszerniejszych ruchów. Taniec to również przełamywanie swoich obaw i kompleksów. Na początku amator musi przełamać się aby w ogóle wykonać jakiś ruch, który nie jest dla niego naturalny. Z czasem ‘wyzwania’ są coraz większe. Trzeba zatańczyć w małej grupie, trzeba zatańczyć samemu, trzeba wystąpić na scenie, na castingu… jeśli nie jesteśmy świadomi swojego ruchu i pewni własnej osoby to wielkiej kariery w tańcu raczej nie osiągniemy. Nie mówię, że każda tańcząca osoba marzy o świetle reflektorów i występach na deskach teatralnych, jednak taniec to bądź co bądź forma ekspresji, a ekspresja to uzewnętrznianie emocji a nie chowanie ich w głąb siebie. Przełamywanie oporów psychologicznych jest czasem wiele trudniejsze niż tych fizycznych.

Jeśli wydaje Ci się, że jest okej, to pewnie nie jest

Ten punkt w moim rozumieniu dotyczy głównie tancerzy z zajęć masterclass, którzy najbardziej skomplikowane choreografie łykają na śniadanie. Od nich właśnie choreografowie wymagają znacznie więcej. Oni bowiem do skomplikowanych rutyn mogą jeszcze włożyć serce i emocje, bez których kombinacja pozostanie na zawsze kombinacją a nie dziełem sztuki. Nie mówię, że osoby początkujące nie potrafią wyrażać emocji w tańcu. Przeciwnie, czasem świeżynki wykazują się większą emocjonalnością niż profesjonaliści, którzy na parkiecie pościerali już podeszwy nie jednych sneakersów i którzy w kolejnych przyswajanych układach zapominają , że tańcem mają opowiedzieć jakąś historię. Ruchem mają wyrazić coś więcej niż umiejętności. Jak mówi jeden ze znanych mi nauczycieli klasyki, zawsze jest coś do poprawienia. Przy schodzeniu do zwykłego plié, można (i najczęściej robi się) przynajmniej kilka błędów. Skoro więc przy tak teoretycznie prostej czynności – zawsze jest coś do poprawienia, zarozumiałością byłoby wystawianie sobie celującej noty przy jakiejkolwiek choreografii. Naturalnie jeśli jest się tancerzem, który chce się rozwijać i dążyć do doskonałości. Jeśli tańczy się dla rozrywki lub weekendowo, wysoka samoocena jest jak najbardziej dopuszczalna:)


Execution!

Czyli jakość wykonania, wykańczanie ruchów, ‘wytańczenie’ kombinacji. Zostawiam to słowo w ‘oryginale’, wypowiadane jest bowiem dość często przez zagranicznych choreografów, więc jeśli bierzecie udział w warsztatach pewnie już się z nim spotkaliście. Rzeczywiście. Różnica w jakości może być ogromna i zauważalna nawet przez amatora – jeśli dobry tancerz zbierze się w sobie, i tańcząc dany układ nie będzie skupiał się już na kolejności wykonywanych ruchów, a raczej przykładał się do wykonania ich w najwyższej jakości. Sam kilka miesięcy temu uczestniczyłem w warsztatach, podczas których choreograf zatrzymał muzykę bo nie był zadowolony ze sposobu w jaki wyselekcjonowana wcześniej grupa wykonuje jego układ. I faktycznie, po krótkim wykładzie tancerze drugi raz podeszli do zadania i efekt dwóch występów był nieporównywalny. Widać było, że każdy z tańczących daje z siebie w tym wykonaniu 100% własnych możliwości i naprawdę przynosiło to niesamowite efekty. Acha, warto też pamiętać, że właściwe wykonanie rutyny nie zawsze polega na przetańczeniu jej jak po kopie adrenaliny. Niektóre układy wymagają większej energii inne mniejsze, jedne są delikatne inne wybuchowe. Execution to włożenie w rutynę właściwej porcji energii i jakości.


Powtarzać poznane choreografie

Trening czyni mistrza. Ale jeśli trening ograniczał się będzie jedynie do kilku godzin tygodniowo wyłącznie na sali tanecznej to o sukcesie raczej można zapomnieć. Są osoby, które twierdzą, że tańczyć można wszędzie i o każdej porze. Nie zapomnę prezentacji Laure Courtellemont, która na warsztatach udowadniała tą prawdę. Pokazywała jak to hiphopowymi izolacjami nalewa sobie sok z lodówki, slidingiem przemieszczała się po kuchni wyjmując talerze z szafki i rozkładając je na stole, a myjąc zęby przed lustrem cały czas kręciła biodrami po ósemce wyrabiając je do raggowych shake'ów. Ruchy to jedna sprawa choreografia to druga, ale i tak wcale nie jest powiedziane, że aby tańczyć trzeba mieć po każdej stronie 3 metry wolnego miejsca i ogromne lustro przed nosem.Przeciwnie aby utrwalać daną choreo-
grafię warto ją wpierw przemarkować – czyli przypomnieć sobie kolejność i czasowanie danych ruchów (to tyczy się głównie hiphopu i pokrewnych). W tańcu współczesnym i modernie z markowaniem jest chyba rzadziej spotykane. Utrwalanie choreografii to naprawdę niezwykle cenny etap uczenia się. Może brzmi to trochę jak 'zadanie domowe', które wszyscy w szkole zawsze uwielbiali, ale cóż – tak jest i nie ma rady. Łykanie kolejnych choreografii i zapominanie ich dnia następnego, to tak jak uczenie się nowego słówka w obcym języku i nie wykorzystywanie go już nigdy więcej.

Nie dajcie się zastraszyć muzyce – zwykle jest wolniejsza niż wam się wydaje

Taaa... brzmi mądrze, ale bądź tu mądry kiedy masz jeszcze mętlik w głowie bo ledwo co nauczyłeś się sekwencji ruchów wymyślonych przez choreografa, a tu już masz je wykonać w tempie 3 razy szybszym. Szczególnie, gdy czasowanie ruchów jest różne, i przy niektórych trzeba sporo wyczekać, a przy innych wykonać sekwencję przypominającą serię z karabinu maszynowego. Faktycznie, piosenka nigdy nie jest aż tak szybka. Nawet ta najszybsza. W końcu choreograf też jest człowiekiem i też ma ograniczone możliwości fizyczne, nie może więc przygotować czegoś niewykonalnego. Jednak przekonać można się o tym wgryzając się w daną choreografię po raz trzeci, piąty bądź pięćdziesiąty. Sam doszedłem do tego, kiedy uwziąłem się aby wyuczyć się choreografii, która strasznie przypadła mi do gustu, której jednak nie byłem w stanie wytańczyć podczas zajęć. Wgryzałem się w nią na spokojnie przez kilka dni, po których odkryłem, że jednak te ruchy są całkiem logiczne, dźwięki w które trzeba trafić całkiem słyszalne, a całość całkiem realna do wykonania. Cóż, powraca prawda z punktu poprzedniego. Powtarzanie czyni rzeczy łatwiejszymi.


Jesteś tak dobry jak najsłabszy tancerz w twoim zespole. Pomagajcie więc sobie nawzajem

Zarówno pierwszy i ostatni punkt mojej listy odnosi się do ducha zespołu. O ile pozostałe spisane tu 'prawdy' mówią tancerzowi: 'ogarnij się', o tyle te pierwsza i ostatnia mówi ’weź się za siebie jak i za zespół swój'. Teoria najsłabszego ogniwa tyczy się wielu dziedzin, tyczy się również i tańca. Nie chcę się rozwlekać w tym punkcie i prawić ’oczywistych oczywistości’. Warto po prostu czasem oderwać wzrok od własnego odbicia w lustrze w sali treningowej i spojrzeć na przygotowywaną rutyną jako całość. Wtedy zobaczyć można u kogo wykonanie kuleje, kto leci z choreografią jakby go ktoś gonił, a kto spowalnia lub co chwile gubi tempo. Pomijając już fakt, że korygując się nawzajem osiągniemy lepszy efekt końcowy, to obserwując innych sami uczymy się nie popełniać pewnych błędów. Poza tym patrząc z boku, z perspektywy widza dostrzec można rzeczy, które niewidzialne są z perspektywy tancerza.


Artykuł pierwotnie pojawił się w dwóch cżęściach w Trendy Magazynie listopadzie i grudniu 2010.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Newer Posts Older Posts