niedziela, 19 grudnia 2010

Niezliczone oblicza jazzu - czyli choreograficzne pokazy dyplomowe

Kolejny już weekend upłynął mi w całości pod znakiem tańca. Wczoraj, w sobotę 18 grudnia miałem przyjemność gościć na pokazie absolwentów 2,5 letniego Instruktorskiego Kursu Choreograficznego w Krakowie ze specjalnością taniec jazzowy. Kilka tygodni wcześniej odbył się również pokaz zwieńczający absolutorium świeżo upieczonych choreografów tańca ludowego, nie wiem z kolei czy odbył się już czy dopiero odbędzie pokaz choreografów tańca współczesnego. Anyway, taniec jazzowy to chyba najszerszy gatunek taneczny ponieważ można pod niego przyporządkować ogromną ilość rodzajów tańca nowoczesnego takich jak modern, contemporary, hiphop (nie wchodzę w dyskusję na ten temat), czy też taniec musicalowy \ broadway \ showdance etc. Ponieważ dziedzina ta jest tak obszerna, podczas około czterdziestu występów na prawdę trudno byłoby wskazać dwa takie same. Każdy miał swój pomysł, swój rodzaj ruchu, swoją koncepcję sceniczną. Niektóre występy ocierały się o teatr tańca i poruszały tematy istotne, inne z kolei nastawione były w całości na rozrywkę lub na show sceniczny. I bardzo dobrze. Nie każdy taniec musi na siłę 'uczyć' widza jak postrzegać świat, nie każdy spektakl taneczny musi też emanować pięknem ruchu, ewolucjami w przestworzach i możliwościami akrobatycznymi tancerzy. Było więc miejsce zarówno dla układów współczesnych i modernowych było również dla hiphopowych, house'owych, balltimore'owych i ragga jamowych (w tych ostatnim moje ulubione jamajsko-sileziańskie dziewczyny z Jammin Squad!
O każdym występie można by powiedzieć więc coś dobrego. Ja skupię się na trzech etiudach tanecznych, które wywarły na mnie największe wrażenie. Każda z nich była totalnie z innej bajki i w inny sposób poruszała widza. Niestety w większości nie spisałem sobie tytułów tych projektów, ani nazwisk osób które je prezentowały, posługiwał się więc będę jedynie nazwami umownymi.



Numer 1:

Vivere militare est - czyli Życie jest walką Zdecydowane numero uno i to nie tylko w mojej opinni. Rozmawiałem z wieloma osobami i słuchałem braw, mogę więc śmiało powiedzieć, że ta etiuda zyskała sobie najwięsze grono zwolenników. Vivere militare est to projekt Łukasza Zięby, któremu na scenie towarzyszyła Julia Żytko i Dominik Olechowski. Występ ukazywał trzy etapy życia człowieka: dzieciństwo, dojrzałość i starość. Każdy z tych etapów rządzi się swoimi prawami, charakteryzuje specyficznym podejściem do świata i do otaczających ludzi, każdy również przeplata się ze sobą. Dzieci ciekawe świata, dorośli zawsze w biegu,
starzy z balastem życiowych doświadczeń przekazujący je młodym potrzebujący opieki dojrzałych. Dorośli z kolei dający oparcie dwóm pozostałym. Jasny w przekazie i ciekawy zarazem temat przeplatał się tu z wyjątkowymi umiejętnościami trzech tancerzy. Wartość tej etiudy wzrosła dodatkowo dzięki umiejętnościom aktorskim występujących, którzy poza tańcem potrafili wcielić się w grane przez siebie osoby. Łukasz dziecko, Julia dojrzałego człowieka i Dominik - starca. Ten występ udało mi się na szczęście zarejestrować dlatego możecie sami przekonać się o czym mówię oglądając nagranie. Spostrzegawczy zauważyli na pewno, że koncepcja choreografii pokazująca trzy osoby: dziecko, dorosłego i starca była już wykorzystana w telewizji, Autor jednak nie odżegnywał się od tego, samemu przyznając, że choreografia zainspirowana jest układem stworzonym przez niesamowitą Mię Michaels dla VII edycji amerykańskiego So You Think You Can Dance.



Numer 2:
Tacy sami ? A może My i Oni ? Niestety nie zapamiętałem, ale w każdym razie coś w ten deseń. Był to projekt duetu tanecznego Adriana Ambroziaka i Anny Hampelskiej, którzy rozpoczęli występ w kaftanach bezpieczeństwa, z których wyzwolili się w raz z rozwojem akcji. Występ był bardzo przemyślany i wyważony. Pokazywał umiejętności techniczne tancerzy jednocześnie nie powodując przerostu formy nad treścią. Pomimo kaftanów, nie był na szczęście oczywisty do bólu. Dygresja: Jeśli w piosence pojawia się LOVE nie trzeba rękami robić znaku serca (sic!), a jeśli piosenka jest o umieraniu nie trzeba wbijać sobie niewidzialnego noża w serce. W takich wypadkach mam wrażenie, że choreograf \ reżyser ma widza za idiotę i koniecznie chce mu palcem wskazać to na co trzeba zwrócić uwagę. Ale wracając do tematu, w tym występie takiego przesytu oczywistości na szczęście nie było. Żałuję, że nie mogę zobaczyć raz jeszcze projektu tej pary i napisać na jego temat jeszcze więcej. Nie zarejestrowałem go niestety na video więc nie mam możliwości odtworzenia go i dostrzeżenia wszystkich ciekawych i trafionych elementów tej etiudy. A szkoda.


Numer 3:
Trzeci występ który podobał mi się najbardziej tego wieczoru to... występ trzech dziewcząt (dziewczęta w przypadku tego projektu pasują bardziej niż dziewczyny) tańczących choreografię tańca ludowego stworzoną przez Karolinę Swiatek wraz z towarzyszącym im jednym
bądź dwoma tancerzami. Nie pamiętam niestety ilu ich było ponieważ ta trójka zdecydowanie przykuwała wzrok i skupiała całą uwagę publiczności dzięki swojej energii scenicznej. Koncepcja była prosta, młoda panna pierze ubrania na tarce przy rzeczce, a od czynności tej odrywają ją jej przyjaciółki i młodociany zalotnik. Występujący tak idealnie oddali charakter tego występu, że na całej sali czuć było nastrój etiudy i pozytywna energia udzieliła się również widowni. Wydaje mi się, że w tej opinii również nie byłem odosobniony, ponieważ występ ten został uwieńczony jedną z większych salw braw tego wieczoru.

Nie chcę w tym podsumowaniu pisać co dokładnie mi się nie podobało, bo wiem, że każdy z występujących lub prezentujących (nie każdy choreograf występował bowiem na scenie) włożył w swój projekt masę pracy i emocji. Jednak od jednej uwagi nie jestem w stanie się powstrzymać. Przytoczę kilka tytułów prezentowanych prac: 'Kryzys', 'Depresja', 'Nałóg', 'Niewola'... nie to nie żart. Zabrakło jedynie zgonu, chociaż po jeszcze kilku takich tytułach jakiś pewnikiem nastąpiłby na widowni. Rozumiem, że część choreografów koniecznie chciała przekazać odbiorcom jakąś ważną historię, ale trzeba być bardzo ale to bardzo ostrożnym zabierając się za takie tematy. Choreograf musi być już naprawdę dojrzałym człowiekiem i artystą, żeby zmusić widza do refleksji nad problemem, którego etiuda dotyczy i jednocześnie nie kłuć w oczy banałami i zbyt oczywistym przekazem. Jest tak wiele tematów wartych uwagi i zastanowienia, które można przedstawić za pomocą tańca, choreografowie jednak często decydują się zadręczyć widza obraną problematyką. Druga sprawa, o której chciałem jeszcze wspomnieć to debata na temat inspiracji innymi choreografiami i powielania pomysłów. W trakcie oglądania tych kilkudziesięciu projektów, miałem czasem większe czasem mniejsze wrażenie, że gdzieś to już widziałem. Faktycznie, część występów silnie podpierała się innymi produkcjami i jeśli ktoś śledzi taneczne programy sam z pewnością to zauważył. Jednak dopóki ogranicza się to jedynie do zapożyczenia pomysłu, a całość choreografii - ruchy, muzyka i scenariusz jest własna, w takim wypadku nie widzę w tym nic złego. Jedną rzeczą jest dobry pomysł, a drugą jego realizacja i kiedy jest ona oryginalna i trafiona, projekt zawsze obroni się sam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Newer Posts Older Posts